Motywem twórczości Henryka Rachfalskiego stała się starość, choć jest to – pozornie – wyeksploatowany przez naukę, literaturę i sztukę okres, kiedy to człowiek przekroczywszy próg życiowego doświadczenia może już tylko oczekiwać na śmierć.
Opolski malarz potrafił oddać pozorność tego bytowania, moment, w którym tragizm i śmieszność stanowią nierozłączną całość.
Rachfalski pokazywał dwuznaczność starości: okresu, kiedy to człowiek staje się zasłużonym i zdziecinniałym jednocześnie, pełnym powagi i absurdalnej witalności, doświadczenia i obłudnego fanatyzmu, co skutecznie broni go przed pustką.
Bohaterowie jego obrazów mają w sobie coś z Gogola i Becketa jednocześnie. Człowiek pozostaje jedynym tematem jego malarstwa. Nawet w pejzażu, w wyludnionych krajobrazach szkicowanych delikatną, nerwową kreską, która zdaje się drżeć i falować wyczuwa się jego obecność.
Jest to sztuka tak złożona, wielowarstwowa, że nie sposób ja rozpatrywać jedynie w kategoriach czysto formalnych. Bogactwo wartości i znaczeń narzuca się już przy pobieżnym obejrzeniu, ale nie można zarzucić temu malarstwu nadmiernej literackości.
Uderza różnorodność jego form i środków wyrazu: olbrzymie płótna wyrafinowane kolorystycznie, malowane z rozmachem i niesamowitą szybkością, a jednocześnie niezwykła jasność i klarowność, w której nie ma miejsca dla jednego choćby zbędnego efektu. Ta pozorna łatwość tworzenia stanowi jest w dużym stopniu myląca, bo każda praca stanowi pogłębienie (a nie powielenie) motywów obecnych stale w sztuce.
Najciekawszymi w twórczości Rachfalskiego są rozbudowane kompozycje figuralne. Cykl „Dom starców” ujmowany w różnych wersjach malowany wielokrotnie w ciągu ostatnich lat ma w sobie coś z teatru i dramatycznej epickiej narracji. Akcja rozgrywa się w pustce, w mroku, w którym nie sposób wyczuć istnienia jakiejś konkretnej przestrzeni. Bohaterowie przykuci do najzwyklejszych sprzętów: krzesła, staromodnego fotela czy łóżka. Każdy z tych przedmiotów ogranicza człowieka i unieruchamia. Henryk Rachfalski niczym Francis Bacon krzyczy do nas ze swych obrazów – mar sennych. Jego prace pełne są dramatycznej ekspresji i wyalienowania w nieokreślonej przestrzeni.
Obrazy Rachfalskiego zwracają uwagę swoją kolorystyką. Płótna malowane są w zdecydowanie zimnej lub ciepłej gamie barwnej, ze szczególną predylekcją do ciepłych brązów, złamanych czerwieni. Kompozycje budowane są z dużych plam intensywnie nasyconych kolorem. Na tym tle kontury postaci i przedmiotów często obwiedzione jasną, pełną załamań linią zdają się fosforyzować. Nieczęsto zdarza się oglądać tak dojrzale w formie kompozycje, w których mimo ich bogactwa próżno doszukiwać się elementów zbędnych.
Henryk Rachfalski stanowi rzadko spotykaną indywidualność w naszym malarstwie. Swoją sztukę tworzył na terenach zdawałoby się już dawno wyeksploatowanych, tam skąd niezwykle trudno spodziewać się czegoś nowego. Sposób, w jaki traktuje temat człowieka nadaje mu charakter w tym samym stopniu dramaturga co malarza. Jego obrazy składają się na wizerunek współczesnego człowieka, o którym sztuka dzisiejsza (tak czuła na eksperymenty formalne) potrafiła zapomnieć.